poniedziałek, 18 kwietnia 2022

CZĘŚĆ POSTANOWIEŃ NOWOROCZNYCH SPEŁNIONE!!! 👍👍

 


Drodzy Czytelnicy!

Udało mi się dotrzymać dwóch postanowień noworocznych. Pewnie nie wierzycie, ale tego dokonałam.

Po pierwsze: ukończyłam książkę i wysłałam ją do paru wydawnictw (trzymajcie kciuki 😉).

Po drugie: zapomniałam o pewnym chłopaku

Zostało jedynie : wizyta u ginekologa. Myślę, że w tym tygodniu uda mi się załatwić termin wizyty.

A jak Wam idzie dotrzymywanie postanowień noworocznych? Piszcie w komentarzach. Jeśli ktoś jeszcze nie ma żadnych postanowień, to śmiało piszcie co wam przychodzi do głowy - do końca roku macie jeszcze szmat czasu. I naprawdę nie bójcie się, bo jak macie silną wolę i chęci, to ich dotrzymacie. Mnie jak na razie się udaje!


Do usłyszenia!
Helen22

środa, 23 marca 2022

ZROBIŁAM COŚ STRASZNEGO, CHOĆ PRZEZ POMYŁKĘ...

 


Witajcie Drodzy Czytelnicy,

zrobiłam coś strasznego. Coś czego nie powinnam, choć przez pomyłkę (bo miałam padaczkowe wyłączenie świadomości . Wysłałam do konkursu tekst, którego nie powinnam, bo pomyliłam pliki i wysłałam tekst najlepszej przyjaciółki, zamiast znajomej, która mnie prosiła o wysłanie swojej opowieści... Najgorsze, że teraz tego nie da się cofnąć, zgłoszenie zostało przyjęte. Powiedziałam o tym swojej przyjaciółce. Przeprosiłam ją i wyjaśniłam pomyłkę. Powiedziała, że nadal będziemy przyjaciółkami, ale nie wiem czy mi wybaczy, po tym jak dowiedziała się, że nie da się tego zgłoszenia skorygować, bądź usunąć. Obiecałam jej, że ta koleżanka nie będzie rościć sobie praw do jej tekstu i  że jeśli dojdzie do nagrody to ona przekaże ją prawowitej zwyciężczyni - jeżeli będzie tego chciała. Ale nie wiem, czy mi uwierzyła. 😥

Jak myślicie, czy jedną fatalną pomyłką zniszczyłam przyjaźń? Czy jednak z czasem zostanie mi wybaczone?


Do usłyszenia 😔...
Helen22

sobota, 22 stycznia 2022

DZIEŃ DZIADKA 2022

 

Kochani Czytelnicy,

wczoraj zmówiłam modlitwę za swoje obie babcie. Dziś Dzień Dziadka. Zadzwoniłam do swojego jedynego żyjącego dziadka i złożyłam życzenia. Wieczorem zmówię modlitwę za nieżyjącego dziadka ze strony mamy.

A wy pamiętaliście o swoich dziadkach?


Do usłyszenia!
Helen22


czwartek, 20 stycznia 2022

DZIEŃ BABCI 2022

 

Kochani Czytelnicy,

dziś 21 stycznia. Zwykle tego dnia dzwoniłam do swojej babci od strony taty, żeby złożyć życzenia. Niestety minął miesiąc odkąd babcia zmarła. Pozostaje mi modlitwa od tego roku już do jedynych obu babć. Zawsze ten dzień był radosny, ale jakoś w tym roku wydaje się trochę bardziej smutny...

A wy złożyliście już życzenia swoim babciom?

Jeśli macie jakieś zmarłe babcie, to proszę pomódlcie się za nie. Należy pamiętać o nich nawet jeśli już ich z nami nie ma. Ja dziś to zrobię.


Do usłyszenia!
Helen22

sobota, 1 stycznia 2022

NOWY ROK!!!!

 

Hejka Kochani!

Witajcie w Nowym Roku! 😊

Jak tam wczorajsza Wasza sylwestrowa domówka? Ciekawi mnie w jaki sposób wytrwaliście do północy.... Bo ja czytając książki, a potem słuchając przebojów na Polsacie. A wy?

Pewnie jesteście ciekawi, czy mam jakieś postanowienia noworoczne? Owszem, mam, ale najpierw podsumowanie poprzedniego roku:

1) Ukończenie technikum

2) Wysokie wyniki w egzaminach zawodowych

3) Zdanie matury

4) Znalezienie szkoły policealnej (rekrutacja w czerwcu 2022)

5) Pisanie pierwszej książki o moim zmarłym przyjacielu króliku - Teodorze

6) Śmierć  jedynej babci na raka z przerzutami 19.12.2021 (wieczorem) i jej pogrzeb 22.12. 2021 w Jodłówce Tuchowskiej.

A teraz postanowienia noworoczne:

1) Wizyta u ginekologa

2) Zwiększyć tempo pisania książki

3) Zapomnieć o pewnych chłopaku

Na koniec mam prośbę - w komentarzach zróbcie też własne podsumowanie poprzedniego roku i postanowienia noworoczne. Jestem ich bardzo ciekawa 😉.


Do usłyszenia!
Helen22

środa, 8 grudnia 2021

CZAS NIE LECZY RAN...

 


Drodzy Czytelnicy,

wczoraj poznałam na Facebooku pewną 9-letnią dziewczynkę. Rozmawiałam z nią na różne tematy. O szkole, o książkach. Nagle zapytałam ją o zdjęcie profilowe, gdyż miała na nim małego białego króliczka (z Internetu to zdjęcie). Okazało się, że ta dziewczynka ma kto, psa i królika Tuptusia. Powiedziałam jej, że ja też miałam kiedyś królika o imieniu Teodor i że lubił się głaskać. Ona napisała, że Tuptuś też to lubi. Minęło już 6 lat, a ta rozmowa przywołała we mnie na nowo wspomnienia, co wzbudziło we mnie pewną zazdrość, ale też nagłą tęsknotę... 😔 Mimo iż pogodziłam się z jego śmiercią, to są chwile, kiedy naprawdę brakuje mi jego wsparcia, a nawet głaskania, które uwielbiał 😥. A wierzyłam, że czas leczy rany...

Nasza więź była niezwykła i stąd nie chcę nowego zwierzątka - nie byłabym gotowa pokochać inne zwierzątko.

Myślicie, że jest szansa, że kiedyś pokocham nowe zwierzątko i się zdecyduje na jego zakup? Czy to jest typ takiej więzi, że nie zaakceptuje żadnego innego zwierzątko, a moje serce zawsze będzie zapełniał Teodor?

Czekam na komentarze.



Do usłyszenia!
Helen22

piątek, 3 grudnia 2021

NOWY ETAP W MOIM ŻYCIU

 


KOCHANI! Witajcie po przerwie. 

Po ukończeniu technikum postanowiłam pójść do szkoły policealnej. Znalazłam szkołę niedaleko od miejsca zamieszkania. Na początku miałam problem z wyborem kierunku. Długo zastanawiałam się między administracją a archiwistyką. Nawet kosztowało mnie to trochę histerii, ale wybrałam archiwistykę! Rekrutacja na ten kierunek zaczyna się w czerwcu - co prawda mogłabym pójść wcześniej na administrację (rekrutacja do 19.01.2022, a nauka zaczyna się od lutego), ale archiwistyka jest bliższa mi do pracownika biurowego. Poza tym na administracji jest zbyt dużo prawa cywilnego itd., za którym nie przepadam i nie zdołałabym sobie sama poradzić z materiałem do opanowania.

Teraz opowiem wam coś więcej o tej szkole. Kierunek trwa 2 lata. Zajęcia odbywają się weekendowo, co dwa tygodnie. Dzięki temu zyskam dużo czasu na wkuwanie i odpoczynek, czego nie miałam w technikum. Praktyki są pozaszkolne, co jest extra, bo w technikum też odbywałam praktyki poza szkołą. Na szczęście jest tam akceptowane orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego, co daje mi udogodnienia względem późniejszego egzaminu zawodowego (osobna komisja, wydłużony czas itd.). Jedynym minusem jest to, że nie ma możliwości nauczania indywidualnego, ale nic nie dzieje się bez przyczyny. Najwyższy czas zakończyć ten etap. Zajęcia odbywają się stacjonarnie, chyba, że rząd da inne rozporządzenie covidowe.

Tak więc w przyszłym roku ostatni raz będę "uczennicą", a po ukończeniu archiwisty, może rozważę jakiś kurs, albo pracę. Raczej powoli kończy się moja kariera szkolna....

Ale z jednego się cieszę! Znów wrócę do obiegu, bo przyznam szczerze, że tęskniłam za nauką!!!

Niestety, co do dorywczej pracy jako pomoc biblioteczna, to na razie sytuacja covidowa jest niepewna, więc pozostaje mi szkoła.


Do usłyszenia!
Helen22

niedziela, 21 listopada 2021

NIE LUBIĘ BYĆ ZASKAKIWANA

 

Cześć!

Jak sam tytuł postu wskazuje dziś będzie o zaskakiwaniu. Nie lubię jak coś jest zaplanowane, a nagle jest coś zmieniane. Nie lubię także nagłych zmian jak się do czegoś przyzwyczaję. Tak samo nagłe sytuacje działają na mnie destrukcyjne. Co nie oznacza, że ogólnie nie lubię niespodzianek... Względem pewnych rzeczy lubię być uprzedzana.

Wczoraj zdarzyła mi się taka sytuacja. Było coś zaplanowane, a tu nagle dzieję się coś innego. Zgadnijcie jaka była moja reakcja? Oczywiście płacz.... Myślicie pewnie dlaczego? A no dlatego, że nie zostałam uprzedzona ciut wcześniej.... Bardzo długo nie mogłam się uspokoić. Co próbowałam spokojnie oddychać, to zbierało mi się na płacz.... To nie pierwsza taka sytuacja, gdy nie potrafię tego uspokoić.  Zawsze jest tak, że muszę to jakoś wyładować... Zazwyczaj były to błahe sytuacje.

Dziwicie się pewnie, że tego typu niespodzianki wywołują u mnie histerię, a niespodzianki, takie jak -prezent z okazji jakiego święta nie. Wierzcie mi nie umiem tego wyjaśnić, choć bardzo sama chciałabym wiedzieć.

Myślicie, że jeśli milczenie (aby nie wyładowywać emocji na rodzicach), oddychanie lub zajęcie się czymś innym nie pomaga, to warto rozważyć zakup worka bokserskiego? Albo zadawanie ciosów w poduszkę??? Myślicie, że wtedy jest szansa na zneutralizowanie płaczu, abym potem nie miała zatkanego nosa, co zazwyczaj źle wpływa na stan zapalny zatok...? 


Do usłyszenia!
Helen22

czwartek, 18 listopada 2021

KOSZMARNY DZIEŃ

 

Hejka!

Z początku wydawało się, że będzie to zwyczajny dzień, ale okazał się dla mnie to bardzo koszmarny i pechowy dzień.

Gdy rano wstałam, zrobiłam śniadanie wszystko było ok. Nawet później jeszcze grałam z tatą w chińczyka. Po godzinie 10:00 zbierałam się razem z mamą do sklepów na zakupy. Kiedy byłam ubrana i miałam zakładać kurtkę zauważyłam brak jednej rękawiczki. Od razu powiedziałam o tym mamie. Domyśliłam się, że może zgubiłam ja będąc we wtorek 16.11 w bibliotece, ale mama spytała, czy nie czasem wczoraj jak ubierałam się do babci. Wczoraj nie sprawdzałam ile jest rękawiczek, ale wiem, że nie wyciągałam z kieszeni, więc możliwe, że zgubiłam ją już we wtorek mając wyłączenie świadomości (padaczkowe). Na szczęście miałam ciepłą kurtkę, więc ręce na polu trzymałam w kieszeni. Niestety przed biblioteką nie znalazłam rękawiczki. Mama postanowiła, że wieczorem zapyta pań bibliotekarek, czy ktoś jej nie zgłosił. I szłyśmy w kierunku sklepu. Maseczkę miałam zawieszoną na ręce. Chwilami poprawiałam czapkę, żeby uszy były zasłonięte, bo mocno wiał wiatr. Nagle, gdy doszłam z mamą do sklepu i chciałam założyć maseczkę, zorientowałam się, że jej nie mam. Nawet nie wiecie jak mnie to wkurzyło i mamę. Powiedziała wówczas: "Co się z tobą dzieje?". Potem wywnioskowałyśmy, że musiałam mieć wyłączenie i maseczka wysunęła mi się z ręki. Oczywiście nie weszłam do obu sklepów bez maseczki, więc zostałam przed sklepami, a mama była zmuszona sama zrobić zakupy. Wracając do domu szłyśmy tą samą drogą, a nuż znajdziemy zgubę. Niestety, wiatr był silny i mógł porwać ją nie wiadomo gdzie, bo rozglądałyśmy się i maseczki nie znalazłyśmy na trasie ze sklepów do domu. Na szczęście w domu miałam jeszcze maseczkę, więc ją tuż przed wyjściem do trzeciego sklepu ubrałam i miałam cały czas na sobie, żeby czasem znów nie zgubić. Ale i tu znów pech. Musiałam mieć ponownie wyłączenie, bo wychodząc zapomniałam założyć czapkę! Na szczęście w porę tata zauważył, więc zanim zdążyłam wyjść wróciłam założyć czapkę.

Później już było wszystko normalnie. Ale nie macie pojęcia jak mnie to zdenerwowało! Wczoraj przygnębienie, a dziś podminowanie. Możliwe, że wizyta u babci mogła wywołać u mnie te wyłączenia, nie wiem...

Kiedy mama wróciła z biblioteki oznajmiła, że rękawiczki panie bibliotekarki nie widziały na półkach ani nikt czegoś takiego nie zgłaszał.

A więc dwie moje ulubione rzeczy przepadły... Trudno. Na szczęście mam wełniane rękawiczki (kompletne). 

Teraz już rozumiecie, dlaczego był to koszmarny dzień? W dodatku przesunęłam sesję z panią psycholog na 23.11, bo byłam wykończona (głównie za sprawą tych wyłączeń świadomości) i nie chciało mi się o tym wszystkim gadać... Muszę najpierw ochłonąć!

Raz w życiu zdarzyło mi się coś zgubić i nie znaleźć - kolczyka (jednego). A maseczkę zgubiłam pierwszy raz! Tak samo rękawiczkę...

Oczywiście zdarzały się wcześniej zapomnienia o czymś, ale zawsze udało się to odzyskać. Raz zapomniałam teczki z tramwaju, ale udało się drugim tramwajem dogonić ten w którym była teczka i na zajezdni ją odzyskać. Co prawda był to łut szczęścia, bo gdyby nie tramwaj który jechał w tę samą stronę, co ten w którym była teczka - to by było podobnie jak z kolczykiem, rękawiczką i maseczką - przepadła by.

Na dziś tyle kochani. Ale nie martwcie się, jest już ze mną o wiele lepiej! Sen to zdrowie i czuje się już dobrze, dochodzę do siebie 😊.


Do usłyszenia!
Helen22

środa, 17 listopada 2021

NIEPOKOJĄCY TELEFON

 


Witajcie!

Jednak niebawem nadeszło szybciej niż myślałam... ale będzie smutno... 

Wczoraj wieczorem tuż przed godziną 19:00 zadzwoniła ciocia, że babcia, która chorowała na raka z przerzutami gorzej się poczuła i chce się pożegnać...

Teraz mała dygresja. Moja pierwsza babcia zmarła gdy byłam mniejsza.... Trafiła do szpitala po pożarze w domu. Była bardzo poparzona (z tego co mi mama mówiła to poparzenie III stopnia), więc mama oszczędziła mi.... no wiecie czego.... Teraz moja druga babcia jest prawdopodobnie umierająca.

Teraz jestem dorosła, więc postanowiłam, że pójdę razem z rodzicami pożegnać się z babcią. Początkowo mama oponowała, ale stanowczo postawiłam na swoim. Z jedną babcią nie miałam możliwości się pożegnać i jestem w stanie to zrozumieć, ale teraz tym razem musiałam.

Gdy byliśmy na miejscu, babcia leżała w dużym regulowanym łóżku, które okazało się pożyczone. Była tylko ciocia, która jest chyba coś podziębiona, babcia i dziadek cały czas będący przy babci. Babcia trochę ledwo mówiąc - prawdopodobnie też może być podziębiona (zaraziła się od cioci) + duże osłabienie spowodowane rakiem, powiedziała kilka słów. Byliśmy tylko chwilkę, bo babcia nie chciała nas narażać na zarażenie.

Sam jeden Pan Bóg wiele ile jest jej dane. Mam nadzieję, że organizm jeszcze zdoła zgasić infekcję, bo inaczej to kwestia czasu kiedy... 😔 No wiecie...

Na tym chyba zakończę... Nie chce mi się już pisać - przynajmniej dzisiaj.



Do usłyszenia!
Helen22



PRZERWA WE WPISACH

 


Kochani!

Przepraszam, ale ze względu na brak pomysłów na notki w tym blogu musiałam zrobić przerwę techniczną. Wybaczcie mi, jeśli nic nie dodawałam przez ostatnie dni na moim blogu.

Pewnie myślicie, że to taka wymówka, aby zrezygnować z formy terapii? Otóż nie!!! Nadal mam zamiar prowadzić tego bloga i wciąż będzie on moją formą terapii. Może już niebawem dodam coś nowego...


Do usłyszenia!
Helen22

piątek, 5 listopada 2021

REZONANS MAGNETYCZNY (MRI)

 

Cześć!

Wczoraj miałam rezonans magnetyczny kręgosłupa lędźwiowego w Krakowie, na ul. Pilotów 2.  Badanie polega na tym, że kładziesz się (leżanka jest płaska), zakładasz zatyczki do uszu, aby stłumić trochę dźwięk maszyny, a osoba wykonująca badanie podkłada ci podgłówek pod nogi. Potem dostajesz taką "gruszkę" do ściśnięcia, gdyby coś ci się działo, to wtedy poprzez naciśnięcie gruszki dasz sygnał do przerwania badania.  Następnie wjeżdżasz do tej obręczy i musisz leżeć nieruchomo nic nie mówiąc przez 20 minut. Można mieć zamknięte oczy, lub otwarte. Byleby leżeć nieruchomo.

Oczywiście takie badanie nie sprawia mi kłopotu, bo nie mam klaustrofobii więc się nie boję. Jedynie trochę denerwujące są dźwięki jakie wydaje aparatura. Chwilami przypomina uporczywe: "DYDYDYDYDYDYDYDYDYDYDY!!!!!" + jakby odgłos kichania, ale z z czasem człowiek się przyzwyczaja.

Jest jedna zasada - przed badaniem trzeba przez 2 godziny nic nie jeść i nie pić. Po badaniu trzeba chwilę poczekać na płytkę, a wynik można odebrać osobiście lub założyć sobie konto pacjenta i otrzymać wynik online do 7 dni roboczych.

A wy może opowiecie mi swoje pierwsze badanie MRI? Czego się baliście? Czy może podobnie jak ja nie było czego się bać?...

Nie mogę się doczekać waszych reakcji na ten post. Do jutra!


Do usłyszenia!
Helen22




czwartek, 4 listopada 2021

STRACH PRZED SZCZEPIENIEM LUB BADANIEM KRWI

 

Siemka!

dziś trochę mniej przyjemnie będzie. Czy kiedykolwiek ktoś z was bał się igły jeszcze przed pójściem na badanie lub szczepienie? 

Ja boję się od dzieciństwa. Zawsze gdy słyszę: "badanie krwi" albo "szczepienie" to czuje strach. Nawet jeszcze nie widzę igły a już się boję. Samo pójście na badanie lub sczepienie mnie przeraża. Podczas badania lub szczepienia musi być ze mną ktoś bliski, żeby mnie uspokoić. Zazwyczaj wprowadzenie ćwiczeń oddechowych pomaga, ale gdy jestem sama z pielęgniarką, to wtedy to nie działa. 

Raz, gdy miałam 19 lat miałam szczepienie i odważyłam się wejść sama do gabinetu. Jednak po chwili pielęgniarka poprosiła do gabinetu moją mamę. Tak się spięłam, że igła nie chciała wejść. Gdy mama mnie zaczęła uspokajać, rozśmieszać i wprowadziła ćwiczenia oddechowe od razu szczepienie się udało. Na tym skończyła się moja odwaga.

Mam do was pytania...

1) Czy mieliście kiedyś coś takiego? Jeśli tak, to czy z tego się wyrasta?

2) Czy ten lęk z czasem minie? 

3) Czy są jakieś sposoby aby panować nad tym? Ograniczyć stres? Żeby to przestało być silniejsze ode mnie?

Boję się, że jak zabraknie rodziców, to kto mi pomoże przy badaniu krwi bądź szczepieniu? Kiedyś próbowała mnie uspokajać pielęgniarka, ale to nic nie pomogła.

Nawet raz się zdarzyło, jak robiłam krzywo cukrzycową, że zemdlałam na chwilę (i to nie miało związku padaczką).

To by było tyle. Oby wasze komentarze były przydatne, bo pani psycholog nic mi konkretnego nie poleciła w tej sprawie...


Do usłyszenia!
Helen22


PS. Jutro opowiem wam o rezonansie magnetycznym...

środa, 3 listopada 2021

ZAMIŁOWANIE DO POWIEŚCI EROTYCZNYCH

 


Witajcie!

Długo się zastanawiałam o czym dziś napisać. Wiecie już, że lubię czytać literaturę dziecięcą, ale ostatnimi czasy pojawiło się zamiłowanie do powieści erotycznych... Pewnie się jeszcze nie domyślacie dlaczego? Wrócę do tego później...

Niektóre powieści erotyczne były nie wypałami, ale we wszystkich jedno było najciekawsze - sceny seksu. Nawet w planach na tegoroczne święta mam jedną powieść erotyczną świąteczną...

Nadal się nie domyślacie? Ok, nadszedł czas was oświecić.

Jak zdążyliście się dowiedzieć jestem singielką... Więc te powieści są w pewnym sensie rodzajem masturbacji 😊 Macie mnie za ciut zboczoną, co? Czyta sceny seksu, żeby się podniecić, bo w tym wieku nie mam chłopaka (a moja mam gdy miała 21 lat to wyszła za mąż). Myślcie, co chcecie. Ale to jest dobry sposób dla samotnych kobiet - i jak pobudza wyobraźnię! Polecam! Mężczyznom też polecam, dla tych którzy pragną poszerzyć sobie wyobraźnię...

A wy próbowaliście się kiedyś masturbować przy książce erotycznej, a nie fotkach z Internetu? Jeśli, tak to proszę o opowieść ze szczegółami 😉.

Jestem ciekawa waszych reakcji w komentarzach na ten post!

Na dziś tyle!


Do usłyszenia!
Helen22






wtorek, 2 listopada 2021

ŚWIĘTO WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH, A DZIEŃ ZADUSZNY - PODOBIEŃSTWA I RÓŻNICE



Dzień dobry!

Dziś porozmawiamy o świętach obchodzonych 1 i 2 listopada co roku.

Zawsze uczono mnie, że Wszystkich Świętych to radosne święto, a Zaduszki to czas właśnie zadumy, modlitwy... Niestety niektórzy uważają inaczej. Myślą, że to 1 listopada trzeba odwiedzać groby i modlić się, ale to nie prawda. Można też w Zaduszki. A poza tym o zmarłych powinno się pamiętać nie tylko od święta.

1 listopada trzeba się cieszyć, gdyż jak śpiewał Cugowski, w tym dniu "Wszyscy święci balują w niebie..." , a 2 listopada jest czas na przemyślenia, modlitwę...

A jeśli chodzi o pamięć o zmarłych... To bardzo ważne ! W Meksyku też obchodzą święto zmarłych - Día de Muertos. Jeśli ktoś z was oglądał przepiękną i wzruszającą oscarową animację Disneya - "Coco", to wie o czym mówię. Lepiej pamiętać o zmarłych, bo to czy opowiadamy komuś o zmarłej osobie jest bardzo ważne. Zapomniana osoba, jakby umiera drugi raz i nie wiadomo gdzie trafia...


A jakie są wasze poglądy na dzisiejszy temat tych świąt? Może uda wam się  rozwinąć temat podobieństw i różnic?

Na dziś tyle!


Do usłyszenia!
Helen22


niedziela, 31 października 2021

HALLOWEEN

 


Hej!

Dziś będzie krótko.

Byłam z rodzicami na cmentarzach. Pogoda wyjątkowo słoneczna i udana 😊



Z domu wyszliśmy o 10:40. Wróciliśmy o 14:00
Pół godziny później był obiad - barszcz czerwony z makaronem (kokardki) i kiełbasą. 😋 W trackie obiadu i trochę po obiedzie oglądaliśmy "Straszny dom" halloweenową animację (POLECAM, tym którzy nie oglądali tej bajki).


Na podwieczorek był makowiec i szarlotka do kawy....



I tak na koniec. Ktoś z was świętowało dziś lub ogólnie świętuje Halloween? Nie mam na myśli przebieranek ani rzeczy typu "cukierek albo psikus". Mam na myśli takie świętowanie jak u mnie. No chyba, że lubicie styl amerykański? Liczę na to, że nie należycie do tych, którzy krytykują, to, że to święto jest powszechnie uznawane (choć nie przez wszystkich). Niektórzy uważają, że to święto szatana. A przecież niewinne psikusy to nie grzech zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci prawda?

O właśnie! Może opiszecie mi jakie macie poglądy na temat Halloween? Czy jak widzieliście dziś lub lata temu  kogoś wymalowanego za wampira brzydziło was to. Wkurzało? Powiem wam, że ja nie mam nic przeciwko temu świętu. I fajnie jest zobaczyć osoby które się malują na 31 października.

Ciekawa jestem jakie wasze są przekonania na ten temat... Może w dzieciństwie chodziliście po domach...?

SPOILER do kolejnego wpisu: Wszystkich Świętych a Dzień Zaduszny. Różnice i podobieństwa.


Do usłyszenia!
Helen22







piątek, 29 października 2021

KONTAKTY Z RÓWIEŚNIKAMI I ZAUROCZENIA MIŁOSNE (BO OTO NAWET NIE PYTALIŚCIE)

 

Witajcie ponownie kochani!

Na sam koniec opowiem wam coś o moich kontaktach z rówieśnikami. W końcu wam obiecałam.

W podstawówce, w zerówce bez powodu i nagle prawie udusiłam koleżankę z klasy. To znaczy nie dosłownie, tylko po prostu za mocno ją przytulałam.  Ale chyba w 4 klasie dołączył taki miły i mądry, choć trochę nieśmiały chłopak, Michał, z którym siedziałam w ławce. Był moim pierwszym zauroczeniem, ale po ukończeniu SP straciłam z nim kontakt.

W gimnazjum bardziej dogadywałam się z  uczniami z  innych klas ale nie ze wszystkimi mi to wychodziło na dobre. Czasami nawet sama zaczepiałam kolegów ze swojej klasy, ale oni umieli się odegrać... Nie przepadali za mną i czasami dla żartów udawali napad padaczki... Nie wiem czy wiedzieli, że choruję na padaczkę. Chłopak o imieniu Rudolf, z którym tańczyłam poloneza, z nim się nawet dogadywałam, ale straciliśmy potem kontakt. Był nawet moim drugim zauroczeniem.

W technikum nie dogadywałam się z własną klasą, bo im śmierdziałam od potu (niedoczynność tarczycy). W dodatku śmiały się z mojego bloga o Teodorze, dzień po jego śmierci. Jedynie jednemu chłopakowi nie przeszkadzał mój pot. Był to niewidomy chłopak Mietek (moje ostatnie zauroczenie), ale straciłam z nim kontakt. Kiedyś wyznał mi miłość, ale ja jej nie odwzajemniłam. Do dziś żałuje, ale za późno. Ma już dziewczynę.

Ponownie bardziej dogadywałam się z osobami z innych klas. Zaprzyjaźniłam się z Weroniką, która ma autyzm. Do dziś jestem z nią w kontakcie, ale tylko przez Facebooka. Wspieramy się wzajemnie wirtualnie.

Ogólnie w szkołach raczej dogadywałam się z innymi klasami, niż z własną. Nie byłam też bez winy, bo lubiłam też zaczepiać.

Na facebooku poznałam też dziewczynę (niepełnosprawną) Natalię, która też ma padaczkę i lubi czytać książki. Wymieniamy się tytułami, recenzjami itp. Ale nadal ciągnie mnie do takich osób z którymi zwykle szukam tak naprawdę zwady. Nie umiem tego wyjaśnić dlaczego... Nawet nie próbujcie wymuszać tego ode mnie. Nie mam żadnego na to usprawiedliwienia.

Pewnie zastanawiacie się kim był zauroczeniem nr 3 i 4? Bo właściwie zauroczeń w sumie było 5 - muszę to skorygować w kwestionariuszu... Otóż nr 3 był przystojny, wysoki brunet. Pan od plastyki. Dużo starszy ode mnie i żonaty... W dodatku dziewczyny z innej klasy doradziły mi, żeby mrugać oczami, zacząć o niego zabiegać. Ja głupia posłuchałam... Aż doszło do incydentu i rozmowy z pedagogiem razem ze mną i mamą. Zgadnijcie w które święto to było? Dobra powiem wam - w Dzień Matki... 😔 Wiem, co myślicie - niezły prezent jej sprawiłam... Potem czułam wstyd. Najgorsze zauroczenie. Podobne zdarzyło się w technikum - przystojny brunet z bródką i wąsem, również dużo starszy i zajęty. Jego żona też uczyła w tej samej szkole, tego samego przedmiotu. Był wf-istą tak jak jego żona. Raz na lekcji uczył nas czaczy i gdy tańczył ze mną... Popatrzyłam mu w oczy i bum!!! Potem próbowałam odkrywać lekko na lekcjach ramię, ale później mi przeszło.


Na dziś kończę!


Do usłyszenia
Helen22

Z ANIOŁA W DIABŁA

 


Dzień dobry!

Jestem wam winna wyjaśnienie. Kiedy się urodziłam do 5 roku życia byłam spokojnym ułożonym dzieckiem. Kiedy kazano mi siedzieć i czekać - robiłam to bez niczego. Mama czyściła kryształy, a ja bawiłam się w łóżeczku. Gdy miałam 5 lat ujawniła się padaczka i ADHD. Mama była przerażona. Z resztą nie tylko ona. Lekarka, która mnie znała, była w szoku. W gabinecie wszystkiego dotykałam, nie słuchałam żadnych perswazji, robiłam  bałagan, krzyczałam, płakałam. Dosłownie lekarka powiedziała do mamy, że ona mnie nie poznaje. Z ułożonej dziewczynki (anioła) stała się dziewczyna-diabeł. 

Nawet później w domu, nie chciałam posprzątać klocków - kipiałam agresją.

W gimnazjum, pomimo pewnych incydentów to ADHD, a właściwie ADD się wyciszyło. A w technikum wróciło. Histeria, nieadekwatne się zachowanie do sytuacji itp.

Uważam i myślę, że wy też, że to padaczka mnie tak zmieniła. Ta okropna choroba, która do końca życia będzie ze mną. Przez nią ujawniło się jeszcze to ADD. Padaczki niestety nie da się wyleczyć, jedynie zaleczyć. Może się zdarzyć, że będzie remisja od wyłączeń, które obecnie mam dużo. Raz miałam taką remisję przez kilka lat, ale jest tego potem minus - remisja nie trwa wiecznie - napady nawracają. 

Nawet bym zaakceptowała tą padaczkę, ale jest jedna rzecz, która mnie martwi - nie mogę przewidzieć kiedy wyłączenie nastąpi - nie aury przepowiadającej, żebym mogła usiąść i odczekać aż wyłączenie minie. Kiedy coś robię pamiętam, że zaczęłam robić daną czynność, a gdy dostaję wyłączenia (zawieszam się) nagle jest czarna dziura, a potem gdy się ocknę, podejrzewam, że musiałam mieć wyłączenie. Pamiętam tylko to co robiłam przed wyłączeniem i to co jest po wyłączeniu.

Boję się, że gdy zabraknie rodziców  nie poradzę sobie z tymi wyłączeniami i mogę narazić siebie i innych na niebezpieczeństwo. Nie wszyscy wiedzą jak zareagować w takiej sytuacji, a niektórzy uważają, że padaczka to choroba psychiczna, a nie neurologiczna.

W dzieciństwie miałam napady uogólnione. Raz przewidziałam duży napad z utratą przytomności, bo gdy byłam przy komputerze bardzo zabolał mnie brzuch (to nie był normalny ból). Powiedziałam o tym tacie, który był niedaleko i oglądał serial. W ostatniej chwili zdążył mnie położyć na kanapie, a po chwili odleciałam. Był też incydent na robieniu zdjęcia po komunii świętej. Na szczęście wtedy czuwali rodzice.

Były też napady w postaci nagłego popuszczania moczu lub kału. Raz nawet zamknęły mi się powieki. Ale te wszystkie postaci napadów łączy jedna rzecz - po nich jestem osłabiona, zmęczona, bierna.

I jak tu zaakceptować tę okropną prawdę, że nigdy nie pozbędę się tej choroby? Bo brak picia alkoholu, brak możliwości prowadzenia samochodu czy innych pojazdów, chodzenie na dyskoteki, to jest pikuś.

Mam takie chwile, że trudno mi uwierzyć, że kiedyś byłam ułożoną dziewczynką... Nie wiem kogo spytać, czy te moje złe emocje i ADD, to faktycznie wina padaczki? A może te ataki histerii, te agresywne zachowania to też wina mojej podwójnej osobowości - w końcu mam znak zodiaku bliźnięta. A mówi się o tym znaku, że to dwie różne osobowości, jedna jest dobra, druga ta zła. Może mi coś doradzicie?


Do usłyszenia!
Helen22

czwartek, 28 października 2021

Ataki histerii

 

Witam ponownie!

Opowiem wam  dziś jeszcze jakie miałam dotychczas ataki histerii, które wydarzyły się w domu. Uprzedzam, że ci, którzy mnie znają, mogą doznać szoku, czytając ten wpis. Pamiętajcie, bądźcie szczerzy, to forma mojej terapii. Wszystkie chwyty dozwolone, byleby obyło się bez hejtu.  Nadal odpowiem na każde wasze pytania.

1) Krzyk i płacz nie do opanowania w trakcie rozmowy

Takich sytuacji było wiele, ale opowiem tylko dwie, które wydarzyły się ostatnio. Pierwsza zdarzyła się pewnego popołudnia. Rodzice wrócili ze sklepu. Kupili wiele rzeczy, w tym dwie pomadki - kasztanka i tiki taka. Potem poszli do kolejnego sklepu. Kiedy wyszli, wzięłam i zjadłam te pomadki, ponieważ był jeszcze czas do obiadu. Po jakimś czasie gdy wrócili mama zauważyła, że pomadki zniknęły. Powiedziałam im, że byłam głodna i akurat miałam smaka na pomadki. Rodzice nie do końca rozumieli, bo przecież skoro byłam głodna, to mogłam wziąć kromkę chleba. W trakcie obiadu wywiązała się sprzeczka. Płakałam i krzyczałam cały czas mówiąc, że zjadłam te pomadki, bo byłam głodna. Rodzice próbowali mi przemówić do rozsądku, że skoro byłam głodna, to nie powinnam przy cukrzycy brać pomadki, tylko zwykła kromkę chleba i, że popełniłam błąd. A ja nadal krzyczałam, płacząc, że akurat na to miałam ochotę kiedy byłam głodna. Dopiero po obiedzie przyznałam się, że to nie było z głodu, tylko po prostu miałam na nie chęć i to było silniejsze ode mnie, a nie wiedziałam, że to pomadki to dla taty. Wiele razy z byle powodu robiłam niepotrzebną histerię o głupstwa. Podczas płaczu i krzyków nie przemawiają do mnie żadne perswazje, ani przytulenie jako forma ustania złych emocji.
Druga zdarzyła się niedawno. Nadszedł dzień zapłacenia rachunków. Mam wypełnia potrzebne druki, a ja leżałam i czekałam na nią. Mama myślała, że za ten czas przygotuje śmieci, albo, że wcześniej nie powiedziałam do niej : "Ej, mamuś, chodź przygotujmy śmieci do wyrzucenia", lub zamiast leżeć przygotuję maseczki i swoje ubranie do wyjścia. Gdy skończyła wypełniać i miała się już ubierać, powiedziała, że woli sama iść. Mamie tylko była zła, o to, że bezczynne leżałam i czekałam na nią. A ja znów wpadłam w histerię, krzyk i płacz.
- Skoro tak, to sama idź!
Mama próbowała uspokoić sytuację, ale nic z tego. Ostatecznie wyszła sama. Potem gdy wróciła i miała jeszcze gdzieś iść, przeprosiłam ją i wyszłyśmy razem z domu. A dzień był piękny. Często zdarzały się sytuacje, przy których dochodziło do histerii, gdzie padało wiele przykrych słów. Zdarzało się, że nawet mam się do mnie nie odzywała, ale potem zdawałam sobie sprawę ze swojego błędu i mama i przebaczała po przeprosinach. Ale podobne błędy się powtarzają. Zdaje się sobie sprawę, że ranię innych, ale nie mogę powstrzymać w trakcie płaczu i krzyku. Nie mam na to usprawiedliwienia, po prostu nie daję rady. I TO MNIE PRZERAŻA.


2) HISTERIA DO TEGO STOPNIA, ŻE WYSZŁAM Z DOMU NIEADEKWATNIE UBRANA DO POGODY

Dawno temu było taka sytuacja. Tata pojechał do swojego brata do Bieżanowa i długo nie wracał, a nie zabrał ze sobą komórki. Martwiłam się. Wcześniej rodzice się o coś posprzeczali.  To było tak dawno, że już nie wszystko pamiętam. Nagle zaczęłam płakać i w złości wybiegłam w samej sukience. Wtedy było wczesne lato, ale było to już późnym popołudniem. Było jeszcze kilka sytuacji, że chciałam wybiec z domu w  samej piżamie, ale mama mnie złapała w ostatniej chwili.

3) MYŚLI SAMOBÓJCZE

Zdarzało się, że przy ataku płaczu i krzyku mówiłam takie rzeczy: "Mam już wszystkiego dość. Najlepiej się zabiję i będzie spokój" itp.


Najgorsze jest to, że po opisanych wyżej atakach histerii miałam i mam dotąd po takich akcjach zatkany nos, co źle wpływa na moje problemy z zatokami. Chciałabym móc panować nad tym, żeby potem nie cierpieć zdrowotnie i ogólnie, ale próbowałam już następujących rzeczy: głębokich oddechów, wyjście do innego pomieszczenia, nie odzywanie się przez chwilę rodziców i nic to nie dawało. Wszystko wraz z przytulaniem mnie jeszcze tym bardziej podjudza. Dopiero jak same te złe emocje się wygaszą to się uspokajam.


Pewnie macie mnie za wariatkę którą trzeba zamknąć w psychiatryku, co?  Nie, no żartuję! 😉 Na pewno tak nie myślicie.

Nie dziwię się, jeśli się okaże, że tak naprawdę mnie nie znacie. Z pozoru normalna, uśmiechnięta dziewczyna, a tu takie okropności.

Trudno mi mówić o tych rzeczach, o moich problemach, a nawet o śmierci. Wywołuje to płacz i hipohondrię.  Dotychczas ukrywałam przed specjalistami takie fakty. Musiała to wszystko mówić moja mama. Ja wolałam o tym nie mówić. Zawsze tylko wspominałam o problemach z rówieśnikami... Ale o tym innym razem opowiem 😉.



Do usłyszenia!
Helen22







Detoks od facebooka - jak to z tym jest?

 


Cześć!

Dziś porozmawiamy o Facebooku.

Jak długo spędzacie czas na FB?  Ja zazwyczaj spędzam trochę dużo, ale panuję nad tym aby się nie uzależnić. Czasami jednak mam dość i potrzebuję zrobić sobie przerwę. Macie też tak czasem? Żeby zniknąć z Facebooka?
Jakiś czas temu opublikowałam komunikat, że mnie nie będzie do odwołania na Facebooku. Przez kolejny jakiś czas utrzymywałam detoks. Ale od niedawna mam coś takiego, że muszę choć na chwilę zerknąć na messengera, ale na swój profil nie wchodzę.  Czy to oznacza, że złamałam zasadę detoksu od  FB?  Czy to oznacza, że nie warto robić detoksu, bo i tak to działa tylko przez krótki czas?

Co mam robić? - utrzymywać przerwę od Facebooka, ale czasem wchodzić na messangera, czy całkowicie wrócić na FB, bo dalszy detoks nie ma sensu?



Do usłyszenia!
Helen22


środa, 27 października 2021

Zakupy i czytanie tacie książki

 

ŚRODA, 27.10.2021 r.

Witajcie!

Dziś rano dodałam nowe posty na swoim książkowym blogu. Moja NWP Nattka pochwaliła pomysł tego bloga. Czekam jedynie na komentarze od mojego polonisty (to dzięki niemu rozwinęłam swoją pasję czytania książek, aczkolwiek irytuje go, że nadal czytam literaturę dziecięcą). Jak sądzicie? Jestem nie normalna, że czytam książki dla dzieci? Mimo iż przeplatam je z innymi, bardziej adekwatnymi książkami? Dostałam też dziś rano maila od fundacji, dla której oddałam włosy dla osób chory na nowotwory. Dostałam oficjalne podziękowanie od fundacji oraz osób potrzebujących. Nawet nie wiecie jakie to budujące, wiedząc, że się komuś pomogło bezinteresownie, a tu jeszcze podziękowania! Postanowiłam, że zapuszczę ostatni raz włosy aby oddać ponownie na fundację, ale dla młodszych dzieci, bo najpierw oddałam dla dorosłych kobiet. Wiążę się z tym dwa lata czekania i przecierpienia niedogodności, aby osiągnąć 30 cm. Jeśli ktoś z was kiedyś oddawał włosy dla fundacji, to mnie zrozumie, co mam na myśli.

9:00

Śniadanie. Jak zwykle parówki ugotowane przeze mnie. Do tego parę kromek chleba graham.

11:00

Przed południem idę z mamą na zakupy. Tata zrobił nam listę...

12:30

Jestem osłabiona... 😩 Cztery razy byłam w sklepie razem z mamą. Przywiozłam w wózku 21 pięciolitrowych baniaków wody "Kuracjusz". 3 razy po 5 baniaków, a za ostatnim razem pięć we wózku a jeden w ręce, a mama niosła jarzyny. Nie chciałam jej obciążać, gdyż dziś zaczyna rehabilitację na prawy bark... Za pół godziny będzie obiad, bo mama ma na 14:30 na tą rehabilitację dzienną (do końca listopada). Całe szczęście, że w grudniu mam rehabilitację na kolana, to trochę się podreperuje, bo nie przeczę, że trochę źle wpływa na moje kolana takie wożenie baniaków, ale nie mam wyjścia. Mama ma kłopoty z tym prawym barkiem, a tata ma przepuklinę w kręgosłupie lędźwiowym, więc chyba sami rozumiecie, że muszę im pomagać? Prze chwilą mama nastawiła pralkę i włożyła do bębna kurtki, które trzeba było przeprać przed weekendem.

13:00

Obiad. Dziś ziemniaczanka z białą kiełbasą.  Mniam 😋 A mama - ziemniaczanka ze zmielonym kurczakiem zamiast pierogów z serem.

14:00

Mama poszła na rehabilitację, na szczęście nie ma daleko do dziennego ośrodka - raptem dwa przystanki tramwajem.

Podczas mamowej nieobecności czytałam tacie książkę "Harry Potter i przeklęte dziecko" - zdążyłam mu przeczytać chyba z dwadzieścia scen. W międzyczasie, rozwiesiliśmy wyprane kurtki oraz wyczyściliśmy pralkę.

Mama wróciła zaraz po szesnastej godzinie. Nie zapomniała o kupieniu cytryny (a nawet kupiła dwie, aby tata mógł na piątek odpowiednio przyrządzić w słoiku trzy płaty śledzia.

Kiedy tata skończył robić ze śledźmi, nadszedł czas na podwieczorek i odpoczynek. Mam w końcu chwilę, żeby poczytać sobie trochę! Wzięłam sobie miseczkę ciasteczek kruchych, a po zjedzeniu zaczęłam czytać, a rodzice oglądali serial...

19:40

Kolacja. Podobnie jak śniadanie ja i mama parówki, a tata obecnie ser biały chudy (wcześniej ser żółty). Do tego bułki grahamki. Okazało się, że..., O nie,  tu dam pauzę. Powiem wam przy okazji. A ciekawskim radzę się dopytać o te bułki grahamki w komentarzu.

20:00

Piszę ostatnie te słowa w notce. Na dziś kochani tyle. Zamykam już komputer! Książka, którą obecnie czytam bardzo mnie wciągnęła...


PS. Jeśli macie jakieś uwagi lub pytania do mojego wpisu, to śmiało, możecie je dodać w komentarzach 😉.


Do usłyszenia!
Helen22


wtorek, 26 października 2021

Sesja u psychologa

WTOREK, 26.10.2021 r.

12:00

Czekam na telefon od pani psycholog.

12:15

Mama wróciła od lekarza rehabilitanta, a ja nadal czekam na telefon...

12:20

Dzwoni pani psycholog. Odbieram telefon. Przedstawia się i zaczynam rozmowę. Opowiedziałam jej o tym, że piszę książkę, że mój polonista mnie przekonał, że jednak warto poświęcić więcej wysiłku. Rozmawiałyśmy chyba z kwadrans. Na końcu powiedziałam, że muszę już kończyć i dostałam kolejny termin sesji telefonicznej na 9 listopada na godzinę 12:00.

12:40

Wychodzę z mamą do biblioteki.

Ostatnimi czasy często bywam w bibliotekach. W domu mam ponad 20 książek wypożyczonych 😊 Jak uważacie, jestem książkoholiczką? Bywa czasami, że wypożyczę nie wypały..., ale zawsze znajdą się książki, które mnie wciągną.

14:20

Obiad. Rosół z ryżem i golonkiem z indyka (zmielonym).

16:00

Podwieczorek. Dwie drożdżówki z makiem kupione w cukierni po drodze do biblioteki.

Po obiedzie i podwieczorku do wieczora dokończyłam czytać "Z Pokorą przez życie" oraz zaczęłam czytać nową książkę. W między czasie odświeżam sobie najnowszy tom Harrego Pottera (sztukę teatralną) "Przeklęte dziecko". Później dodałam nowe posty na moim blogu książkowym...

21:00

Postanowiłam utworzyć tego bloga.

21:50

Kończę pisać ten post. 

Na dziś tyle. 🙂 Czekam na komentarze. Nie bójcie się pytań ani tego co uważacie po przeczytaniu notki.


Do usłyszenia!
Helen22




KWESTIONARIUSZ OSOBOWY

Nick: Helen22

Wiek: 23

Status: wolna

Stan rodzinny: mama i tata

Rodzeństwo: brak

Znak zodiaku: bliźnięta

Kolor włosów: brązowe

Kolor oczu: zielone

Waga: 74 kg

Wzrost: 163 cm

Wykształcenie: średnie (ukończone: SP, GM oraz technikum o profilu prac biurowych, w planach szkoła policealna - administracja lub archiwista)

Najbardziej lubię: czytać książki, śpiewać, pisać na klawiaturze, grać w gry planszowe, wiosnę

Ulubiona postać z książki: Ania Shirley ("Ania z Zielonego Wzgórza" L.M. Montgomery)

Najmniej lubię: nagłych niespodzianek, jesieni, brokułów 

Ulubione danie: barszcz biały z kiełbasą, boczkiem, jajkiem i ziemniakami lub chlebem

Ulubiona pizza: dużo sera, szynka i pieczarki

Ulubiony ciuch w szafie: czarne spodnie ze złotymi zamkami

Ulubiony kolor: różowy 😍

Ambicje: wykonywać prace biurowe zawodowo

Największa wada: impulsywność

Największa zaleta: ambitność

Najwierniejsze Wirtualne Przyjaciółki (NWP): Nattka, Wera

Zwierzątka domowe: obecnie zero

Zauroczenia miłosne: 4

Obecnie zajmuje się: pisaniem własnej książki dla dzieci


Tak, oto ja. Helen22. Nie chcę zdradzać swojej prawdziwej tożsamości z różnych powodów... Nie pytajcie dlaczego. O to jedno mnie nie pytajcie, proszę. Choruję na liczne choroby przewlekłe z padaczką od 5 roku życia na czele. Oprócz tego mam problemy z osobowością i emocjami. Łatwo popadam w histerię z byle powodu... Często płaczę i krzyczę... W wielu rzeczach pomagają mi rodzice. Jeśli chodzi o naukę, to jestem samodzielna, a jeśli mowa o codziennych czynnościach, to już nie tak łatwo. Nie umiem sama dobrać odpowiedniego ubrania... Mam podzespół ADHD, czyli ADD. Sześć lat temu straciłam swojego przyjaciela, królika, którzy wabił się Teodor. Na jego cześć właśnie pracuje teraz nad książką dla dzieci. Obecnie uczęszczam na terapię do psychologa. Mam stwierdzoną hipochondrię i paranoję. Boję się, że gdy zabraknie moich rodziców, nie poradzę sobie sama z moimi dysfunkcjami i chorobami. Mam problem z zaakceptowaniem siebie i swoich chorób....

Jeśli macie jakieś pytania na temat któregoś punktu z kwestionariusza, to śmiało piszcie w komentarzach. Odpowiem na każde pytania.


Do usłyszenia! 👋
Helen22 



TROCHĘ O BLOGU


Witajcie Kochani!

Postanowiłam, że będę pisała pamiętnik z mojego obecnego życia. Dawniej pisałam pamiętniki w wersji papierowej, ale nigdy nie miałam czasu na bieżące notki. Teraz będzie inaczej! Będę wam opisywać w miarę możliwości każdy dzień  z mojego obecnego życia, gdyż codzienne spędzam chwile przy komputerze, ale nie myślcie, że przez całe dnie 😂.

Będę wdzięczna za komentowanie postów i zadawanie pytań. Mile widziane są też pocieszne komentarze oraz ewentualne rady w zależności, co opiszę w danym dniu.

Mam nadzieję, że będziecie wyrozumiali i tolerancyjni, ale jak coś - możecie śmiało krytykować - macie do tego prawo.

Nadszedł czas abyście dowiedzieli się czegoś o mnie, prawda?

Ale o tym w następnym poście 😉.


Do usłyszenia!

CZĘŚĆ POSTANOWIEŃ NOWOROCZNYCH SPEŁNIONE!!! 👍👍

  Drodzy Czytelnicy! Udało mi się dotrzymać dwóch postanowień noworocznych. Pewnie nie wierzycie, ale tego dokonałam. Po pierwsze: ukończyła...