Witam ponownie!
Opowiem wam dziś jeszcze jakie miałam dotychczas ataki histerii, które wydarzyły się w domu. Uprzedzam, że ci, którzy mnie znają, mogą doznać szoku, czytając ten wpis. Pamiętajcie, bądźcie szczerzy, to forma mojej terapii. Wszystkie chwyty dozwolone, byleby obyło się bez hejtu. Nadal odpowiem na każde wasze pytania.
1) Krzyk i płacz nie do opanowania w trakcie rozmowy
Takich sytuacji było wiele, ale opowiem tylko dwie, które wydarzyły się ostatnio. Pierwsza zdarzyła się pewnego popołudnia. Rodzice wrócili ze sklepu. Kupili wiele rzeczy, w tym dwie pomadki - kasztanka i tiki taka. Potem poszli do kolejnego sklepu. Kiedy wyszli, wzięłam i zjadłam te pomadki, ponieważ był jeszcze czas do obiadu. Po jakimś czasie gdy wrócili mama zauważyła, że pomadki zniknęły. Powiedziałam im, że byłam głodna i akurat miałam smaka na pomadki. Rodzice nie do końca rozumieli, bo przecież skoro byłam głodna, to mogłam wziąć kromkę chleba. W trakcie obiadu wywiązała się sprzeczka. Płakałam i krzyczałam cały czas mówiąc, że zjadłam te pomadki, bo byłam głodna. Rodzice próbowali mi przemówić do rozsądku, że skoro byłam głodna, to nie powinnam przy cukrzycy brać pomadki, tylko zwykła kromkę chleba i, że popełniłam błąd. A ja nadal krzyczałam, płacząc, że akurat na to miałam ochotę kiedy byłam głodna. Dopiero po obiedzie przyznałam się, że to nie było z głodu, tylko po prostu miałam na nie chęć i to było silniejsze ode mnie, a nie wiedziałam, że to pomadki to dla taty. Wiele razy z byle powodu robiłam niepotrzebną histerię o głupstwa. Podczas płaczu i krzyków nie przemawiają do mnie żadne perswazje, ani przytulenie jako forma ustania złych emocji.
Druga zdarzyła się niedawno. Nadszedł dzień zapłacenia rachunków. Mam wypełnia potrzebne druki, a ja leżałam i czekałam na nią. Mama myślała, że za ten czas przygotuje śmieci, albo, że wcześniej nie powiedziałam do niej : "Ej, mamuś, chodź przygotujmy śmieci do wyrzucenia", lub zamiast leżeć przygotuję maseczki i swoje ubranie do wyjścia. Gdy skończyła wypełniać i miała się już ubierać, powiedziała, że woli sama iść. Mamie tylko była zła, o to, że bezczynne leżałam i czekałam na nią. A ja znów wpadłam w histerię, krzyk i płacz.
- Skoro tak, to sama idź!
Mama próbowała uspokoić sytuację, ale nic z tego. Ostatecznie wyszła sama. Potem gdy wróciła i miała jeszcze gdzieś iść, przeprosiłam ją i wyszłyśmy razem z domu. A dzień był piękny. Często zdarzały się sytuacje, przy których dochodziło do histerii, gdzie padało wiele przykrych słów. Zdarzało się, że nawet mam się do mnie nie odzywała, ale potem zdawałam sobie sprawę ze swojego błędu i mama i przebaczała po przeprosinach. Ale podobne błędy się powtarzają. Zdaje się sobie sprawę, że ranię innych, ale nie mogę powstrzymać w trakcie płaczu i krzyku. Nie mam na to usprawiedliwienia, po prostu nie daję rady. I TO MNIE PRZERAŻA.
2) HISTERIA DO TEGO STOPNIA, ŻE WYSZŁAM Z DOMU NIEADEKWATNIE UBRANA DO POGODY
Dawno temu było taka sytuacja. Tata pojechał do swojego brata do Bieżanowa i długo nie wracał, a nie zabrał ze sobą komórki. Martwiłam się. Wcześniej rodzice się o coś posprzeczali. To było tak dawno, że już nie wszystko pamiętam. Nagle zaczęłam płakać i w złości wybiegłam w samej sukience. Wtedy było wczesne lato, ale było to już późnym popołudniem. Było jeszcze kilka sytuacji, że chciałam wybiec z domu w samej piżamie, ale mama mnie złapała w ostatniej chwili.
3) MYŚLI SAMOBÓJCZE
Zdarzało się, że przy ataku płaczu i krzyku mówiłam takie rzeczy: "Mam już wszystkiego dość. Najlepiej się zabiję i będzie spokój" itp.
Najgorsze jest to, że po opisanych wyżej atakach histerii miałam i mam dotąd po takich akcjach zatkany nos, co źle wpływa na moje problemy z zatokami. Chciałabym móc panować nad tym, żeby potem nie cierpieć zdrowotnie i ogólnie, ale próbowałam już następujących rzeczy: głębokich oddechów, wyjście do innego pomieszczenia, nie odzywanie się przez chwilę rodziców i nic to nie dawało. Wszystko wraz z przytulaniem mnie jeszcze tym bardziej podjudza. Dopiero jak same te złe emocje się wygaszą to się uspokajam.
Pewnie macie mnie za wariatkę którą trzeba zamknąć w psychiatryku, co? Nie, no żartuję! 😉 Na pewno tak nie myślicie.
Nie dziwię się, jeśli się okaże, że tak naprawdę mnie nie znacie. Z pozoru normalna, uśmiechnięta dziewczyna, a tu takie okropności.
Trudno mi mówić o tych rzeczach, o moich problemach, a nawet o śmierci. Wywołuje to płacz i hipohondrię. Dotychczas ukrywałam przed specjalistami takie fakty. Musiała to wszystko mówić moja mama. Ja wolałam o tym nie mówić. Zawsze tylko wspominałam o problemach z rówieśnikami... Ale o tym innym razem opowiem 😉.
Do usłyszenia!
Helen22